Rat bikes, czyli motocyklowy oddech szczura

A co jeśli jesteś fanem motocykli, ale nie stać cię na zakup swoich wymarzonych dwóch kółek? A jednocześnie chciałbyś dołączyć do motocyklowej elity, najlepiej kompletnie aspołecznej, chrzaniącej system i jawnie kpiącej z tych wszystkich wypolerowanych motocyklowych chromów? A gdyby tak w ogóle przejść na ciemną stronę mocy, bo w dzieciństwie bardziej ci zapasował „Mad Max” niż „Muminki”? Wtedy możesz rozważyć czy nie zostać posiadaczem czegoś tak okropnego, że aż pięknego w swojej okropności. Czegoś, co nazywa się rat bike!

To dziwna, motocyklowa subkultura – dzisiaj bardzo rzadka, ponieważ często udawana przez starannie wypracowaną stylistykę. Na naszych drogach (głównie jednak w Ameryce i Niemczech), prawdziwe „ratbajki” to rzadki widok, a jeśli już uda się coś takiego zobaczyć na motocyklowych spędach, to zazwyczaj taki motocykl okazuje się szczegółowo dopracowanym modelem inspirowanym jedynie tym stylem. Dlaczego? Bo prawdziwy rat bike powstaje ze śmieci. Z tego, co daje się znaleźć przy drodze. Jeśli będzie to kawał gnijącego ścierwa, to tym lepiej, bo przymocowany do motocykla odstrasza swoim smrodem. W klasyce chodzi o to, żeby znaleźć maksymalnie zardzewiałego gruchota i za pomocą drutu, sznurka i taśmy klejącej doprowadzić go do stanu, w którym da się na nim jeździć. I potem już cieszymy się naszym bajkiem jeżdżąc na nim tak długo, aż się nie rozpadnie. A jak się rozpadnie to… znowu chwytamy za drut i przywiązujemy nim to, co odpadło i jeździmy dalej. Do tego przyozdabiamy go wszelkim śmieciem znalezionym przy drodze, czymkolwiek, co nada mu bezcenny, indywidualny charakter. A im gorzej, tym lepiej. Do tego, w międzyczasie, dokonujemy w nim niewiarygodnych wręcz przeróbek. Odpadło kółko? Chwila strachu i już montujemy do naszego motocykla podwędzone kółko z malucha. Wygląda komicznie i żałośnie? Super, o to właśnie chodzi. I można się już tylko domyślać, że najpiękniejsze okazy to takie, na których spod rdzy nie widać już nawet śladu farby. Co więcej, dzisiaj – zgodnie z obowiązującymi, zielonymi trendami – moglibyśmy powiedzieć, że ten rodzaj motocyklizmu to absolutny szczyt apcyklingu!

Oczywiście z biegiem lat w tej motocyklowej przestrzeni powstało kilka odmian takich motocyklowych konstrukcji:

Junkdressers

Extremalny gatunek rat bików – wozi na sobie wszystko, co właściciel znalazł na poboczu drogi. Śmierdzi i odstrasza swoim smrodem. Mile widziane są na nim nawet plastykowe odpadki – butelki i inne torebki. A im więcej ma na sobie, tym piękniejszy. Z wiekiem i inwencją właściciela stają się olbrzymie, przypominają zaśmiecone kredensy i naprawdę zaczynają zasługiwać na miano krążowników szos.

Survival Bikes

Jak można się domyśleć to inspiracja słynnym Mad Maxem. Mile widziane są tutaj wszelkie dodatki wojskowe, a motocykl ma wyglądać, jakby przetrwał wybuch jądrowy. Do tego wszelkie części muszą być koniecznie nieoryginalne i dopasowywane do motocykla na nowo i to najlepiej za pomocą zgrzewania, bo to podobno najsilniejsze połączenie.

Ratchoppers

To obecnie najpopularniejszy trend rat bikes. Powstają na bazie przerabianych chopperów i mają stanowić jeżdżący protest przeciwko kulturze błyszczących chromów. Są hałaśliwe, nieprzyjazne dla środowiska i szczytem elegancji jest urocza plama oleju, która zostaje wszędzie tam, gdzie chociaż na chwilę zaparkują.

Ratfighters

To najszybsza i moim zdaniem akurat najmniej pomysłowa wersja rat bike. Po prostu należy wziąć jakiegoś starego nakeda – zedrzeć z niego wszystk,o co się świeci i przejechać go minią, po czym uwalać w błocie. I już możemy szpanować na dzielni….

 

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na „Rat bikes, czyli motocyklowy oddech szczura

  1. Piter pisze:

    Szacun za artykuł i przyznam, że dawno nie spotkałem osoby w Polsce mającej wiedzę o Rat-Bike.Kiedy szukam czegos na ten temat z reguły znajduję-Koledzy jak zbudować Rat-Bike i co się do tego nadaje? Kurcze..Wszystko się nadaje.. Sam jestem pasjonatem Szczurów i mam Suzuki GSX600F z wózkiem Velorex. Byc moze widzieliscie ten motocykl na WRM-kach,zlotach w Nysie, na Oldtimerze lub Elefantentreffen…Dziekuję za ciekawy artykuł i przybliżenie tematu Ratów szerszemu gronu. Może ten trend się rozwinie i odbedzie się w Polsce Zlot Szczurów? W Anglii i Niemczech takie zloty odbywają się od lat. Pozdrawiam serdecznie!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.