Czarny PR, czyli wizerunek motocyklisty

Wczoraj zapodany przeze mnie, a przetłumaczony przez „Potfora” filmik znalazł się na głównej serwisu Wykop. Oczywiście przeczytałem komentarze. Wśród nich zastanowił mnie jeden: „Ja wykopie, ale po co takie materiały na tym portalu, gdzie większa część jego użytkowników nienawidzi motocyklistów, czemu daje upust przy każdej możliwej okazji?” napisał użytkownik Sensum. Czemu mnie to zastanowiło? Bo zdaje się świadczyć o tym, że motocykliści wciąż – mimo wielu społecznych akcji, cierpią na najgorszy z możliwych wizerunków. Można by nawet przerobić dowcip o szczurze i chomiku, w którym ten pierwszy zagaduje drugiego: „Ty, kolego o co chodzi, mamy takie same futerko, wąsy, łapki i nosy, a was wszyscy uwielbiają, a nas nienawidzą”. „Bo widzisz – odpowiada chomik – wy macie ch…wy PR!”. I dokładnie tak jest z użytkownikami drogi – najwięcej przestępstw, wypadków, wymuszeń, idiotyzmów popełniają kierowcy samochodów (co widać na tysiącach filmików co rusz publikowanych w sieci), podczas gdy motocykliści uważani są za ostateczne wcielenie zła. Kiedy na początku 2013 roku śląska policja wystartowała z kampanią „Szacunek + Rozwaga+ Zrozumienie = Bezpieczeństwo” przeprowadzono badania mające odpowiedzieć na pytanie, jaki jest wizerunek motocyklistów. Okazało się że respondenci uważają użytkowników dwóch kółek, za dawców organów, piratów drogowych, samobójców, a nawet używano określenia „szatan”, co oczywiście ucieszyłoby pewnie motocyklistę Nergala, ale powiedzmy sobie szczerze, innych już niekoniecznie. O tej policyjnej kampanii media rozpisywały się szeroko mlaszcząc i klaszcząc z zachwytu i ani jeden dziennikarzyna nawet się nie zająknął, że ta sama przecież policja odrobinę wcześniej robiła akcję pt: „Idzie wiosna, będą warzywa”. I można się oczywiście śmiać się z policmajstrów zdziwionych wynikami badań, którzy najpierw nazwali motocyklistów warzywami, a potem wyszło im w badaniach, że społeczeństwo ma nas za dawców. Jest tylko jedno wytłumaczenie: policyjni socjolodzy kupili swe magisterki na bazarze, albo zrobili je na tajnych kompletach. Ale to nie jedyna akcja, która oczywiście nic nie zmieni i nic nie przyniesie. Jeszcze nie tak dawno z kolei, mazowiecka policja prowadziła akcję: „Motocykliści to równoprawni użytkownicy dróg”. Bardzo miła akcja i nawet w jej ramach przeprowadzono ciekawą statystykę wypowiedzi na internetowych forach np.: pod publikacjami informującymi o śmierci motocyklisty w wypadku drogowym. Skwapliwie wówczas odnotowano najczęściej pojawiające się frazy: „debil”, „gówniarz”, „dawca”. Też się wtedy zdziwili – oni też w 2009 mieli akcję „Idzie wiosna będą warzywa”!

Kolejna kampania mająca na celu zmianę wizerunku motocyklisty, to kampania „Motocykliści są wśród nas” przygotowana przez Fundację Jednym Śladem, która wystartowała w lipcu 2013 r. Pomijając fakt dość kiepskiej jakości kreacji (z jednej strony graficznie kiepskie boardy, a z drugiej ważki temat spłycony do motocyklisty księdza,  lekarza, straganiarza i przedszkolanki – w dzisiejszych czasach zawodów nie najwyższego zaufania społecznego). Koniec kampanii przewidziany został lada dzień, bo na listopad 2013. Ciekawe czy fundacja zechce pójść za ciosem i sprawdzić jaki ta kampania dała efekt i czy po niej wizerunek motocyklisty rzeczywiście uległ zmianie. Moim zdaniem tak się nie stanie. I twierdzę tak nie tylko po przeczytaniu komentarza gościa o nicku Sensum. Twierdzę tak z innego powodu. Pamiętam jak na wiosnę tego roku w Faktach TVN redaktor Durczok (mój ziomal z miasta i motocyklista – niedzielny, bo niedzielny, harleyowy, bo harleyowy, ale w końcu lewa w gorę) zapodał takiego mniej więcej newsa (cytuję z pamięci): „Pierwsze dni wiosny przywitały nas dość wysokimi jak na tę porę roku temperaturami, a to spowodowało, że zmęczeni zimą motocykliści tłumnie wylegli na drogi. I oczywiście mamy już pierwsze śmiertelne ofiary”. Normalnie zachciało mi się rzygać. Jak myślicie ile było wtedy śmiertelnych ofiar? Otóż zginął jeden motocyklista. Potem sprawdziłem ile średnio na jeden przypadek śmiertelny w wypadkach motocyklowych przypadało w ciągu ostatnich pięciu lat przypadków śmiertelnych w wypadkach samochodowych. Otóż moi drodzy – 15! Czyli na jednego zabitego na drogach motocyklistę, przypada 15 zabitych kierowców i pasażerów samochodów. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że w samochodzie osobowym może jechać pięć osób, a na motocyklu maksymalnie dwie. Ok. Ale nawet jeśli przyjmiemy takie założenie, w którym w wypadkach samochodowych ginie kierowca i wszyscy pasażerowie, a we wszystkich tych wydarzeniach brały udział przepełnione po brzegi samochody, to stosunek tej liczby powinien być 2:5, a nie 1:15! A to oznacza, że możemy z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że kiedy redaktor Durczok informował społeczeństwo o tragicznym rozpoczęciu motocyklowego sezonu, na polskich drogach zginęło co najmniej dziesięć razy więcej osób w wypadkach samochodowych. Ale kogo to by obchodziło? Przecież jeden ginący na motocyklu osobnik, jest dla mediów dużo ciekawszy niż dziesięć, a może piętnaście, osób tracących życie w samochodzie. Zresztą sprawdźcie sami – zazwyczaj w niedzielę wieczorem w mediach podawana jest czarna weekendowa statystyka. Spiker beznamiętnie informuje nas o kolejnym czarnym weekendzie: czterdziestu, sześćdziesięciu zabitych. Hm… normalka. I nagle słyszymy w jego głosie ożywienie: zginęło dwóch motocyklistów. Ale k… skandal! I w ten oto sposób w mózgi telewidzów, czytelników, słuchaczy i internautów wtłaczany jest prosty przekaz – „motocykliści mają motocykle tylko po to, by na nich ginąć. To dawcy organów, debile i swołocz”. I dopóki to się nie zmieni, wszelkimi społecznymi kampaniami można sobie podetrzeć wiadomo co, a kolega Sensum z Wykopu będzie miał wciąż, niestety, pełne prawo, by wyrażać właśnie takie sądy.

Graficzny i reklamowy koszmarek – ciekawe czy przyniesie jakikolwiek efekt?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami wizerunek motocyklisty. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na „Czarny PR, czyli wizerunek motocyklisty

  1. Radek B pisze:

    Zgadzam się z Tobą we wszystkim, poza tą analizą związaną z ofiarami śmiertelnymi. Z danych z roku 2010 wynika, że stosunek zarejestrowanych samochodów osobowych do motocykli wynosił 17:1, co przy stosunku ofiar 15:1 przeczy przesłaniu Twojego tekstu. Nie mam zamiaru niczego podważać czy udowadniać – tutaj jest potrzebne dokładniejsze porównanie – liczba pojazdów, średni czas spędzany w drodze, itd. Bez czegoś takiego jakiekolwiek liczby są nierzetelne.

    • Big Biker pisze:

      Oczywiście, jednak to wyliczenie miało tylko i wyłącznie pokazać, że istnieje duża szansa, iż w dniu w którym wydarzył się śmiertelny motocyklowy wypadek „średnio” zdarzyło się o wiele więcej takich zdarzeń z udziałem samochodów. I tylko tyle:-)

  2. s#4c1oq pisze:

    Niestety trochę motocykliści – też jestem -strzeliliśmy sobie w stopę nachalnym rozpropagowaniem kampanii „patrz w luterka, patrz dwa razy, motocykliści są wszędzie”. Sam przekaz – OK… Ale wykonanie… Sławetna naklejka pojawia się wszędzie, jako sponsorowany dodatek, gadżecik lub komercyjna „akcja”. Tyle że pierwsza – najważniejsza – część przekazu czyli „patrz w lusterka, patrz dwa razy” napisana drobnym druczkiem ginie w przekazie zostawiając na polu walki jedynie kobylaste „MOTOCYKLIŚCI SĄ WSZĘDZIE”… Tak ludziska, uważajcie… ONI są wszędzie… sami wiecie , co nie…
    A najgorsze kiedy jadąc na motocyklu widzę bałwana który np. wymusza pierwszeństwo po czym dumnie jedzie przede mną z wspomnianą naklejką na zderzaku… Pewnie samochód pożyczony…
    Widziałem natomiast kiedyś inną naklejkę – „Motocykl zmniejsza korki” . Myślę, że nico ciekawszą w przekazie… 😉

  3. Misiek GL1800 pisze:

    Nie rozumiem korelacji pomiędzy liczebności ofiar wypadków a ogólnie pojętym czynnikiem sprawczym. Akurat mam dostęp do statystyk policyjnych i ubezpieczeniowych z których jasno wynika że większość ofiar (kierowcy lub plecaki) na motocyklach nie zawiniła takim skutkom.
    Wiele się trąbi o śmierci motocyklisty ale już po cichu albo wcale o przyczynie.
    Statystycznie najbardziej „zabójcze” czynniki dla motocyklistów to „dziadki” (wiekowi kierowcy z prawkiem najczęściej bezterminowym !!!) oraz „mamuśki”. Ci pierwsi już nie ogarniają bo czas zrobił swoje a szanowne panie koniecznie chcą ogarnąć za dużo tematów naraz (prowadzenie samochodu+rozmowa telefoniczna z nianią lub dzieckiem+makijaż+myślenie o zakupach+….) i się dzieje….
    Poza tym jeżeli motocyklista przedobrzy i przydzwania w coś to najczęściej (statystycznie) kończy się to źle dla niego samego.
    Zdaje sobie sprawę że statystyka to nauka kłamliwa ale surowe dane to surowe dane….

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *