Wróg motocyklisty nr 1: zegarek!

Ostatnio miałem okazję wysłuchać wykładu pewnego kręgarza, terapeuty i zielarza w jednej osobie… a zresztą czy to ważne kogo… Kolo opowiadał o różnych prozdrowotnych właściwościach ziół. No i ok… I w pewnym momencie zrobił dygresję (a byliśmy w Tatrach), w której to dygresji coś wspomniał o swoich odczuciach w trakcie ostatniego biegu. A dokładnie zbiegania z góry. No, ok… myślę sobie. Tu go „ciachnę” lekko, ponieważ sam biegam. Zatem „ciachnąłem” lekko na okoliczność, żeby nie był taki strasznie mądry i zadałem niewinne z pozoru pytanie: „Jak biegać?”. To pytanie ma moc ujawniania wszelkiego typu oszołomstwa. W zależności w jaki sposób koleś zacznie nawijać, można ocenić czy nadaje się do psychiatry czy też może ma lanserskie parcie na szkło. Jakżesz się zdziwiłem, kiedy gość odpowiedział prosto i natychmiast: „Nieważne jak biegasz, byle bez zegarka”. I wtedy przypomniała mi się scena z „Gangu Dzikich Wieprzy”(uwielbiam ten film), w której Peter Fonda (ten sam, który w kultowym „Easy Riderze” grał Kapitana Amerykę dosiadającego przeróbkę HD, którego zresztą kopię można zobaczyć w katowickiej knajpie City Rock na Chorzowskiej) mówi czterem bohaterom filmu coś w stylu, że prawdziwy motocyklizm to taki, w którym wyrzucamy zegarki. Znaczy się, należy jeździć dla samej jazdy, dla przyjemności dosiadania motocykla, a nie dla potrzeby przemieszczania się z miejsca na miejsce.

Coś w tym jest. Coś wielkiego. Akurat tak się składa, że w przyszłym tygodniu (co oczywiście mam tutaj zamiar na bieżąco relacjonować) śmigam z kumplem w dwa motorki w jedną stronę jakieś 1000 km. Do Suczewy w Rumunii. Przez Słowację i Węgry. I wiem już prawie wszystko o trasie – którędy, skąd i dokąd, po jakiej drodze. Nie wiem jedynie niczego, co miałoby dotyczyć czasu. Ilości potrzebnych godzin na pokonanie tej trasy. Będzie, jak będzie. W końcu gdzieś się przecież dojedzie. A to czy to będzie godzina siódma, siedemnasta czy inna funfnasta, nie ma najmniejszego znaczenia. I właśnie za to się kocha motocykle… Nieprawdaż?

Dla przypomnienia kolega Fonda 44 lata temu:

i w 38 lat później, czyli w 2007 roku (sorry znalazłem ten fragment tylko w wersji hiszpańskiej:-(, ale kto pamięta film, to skuma. Tekst o zegarkach zaczyna się od 2.23):

 

 

 

 

 

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami bieganie, czas, , podróż, , zegarek. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Wróg motocyklisty nr 1: zegarek!

  1. potf pisze:

    o jaaa, ale bym sie przejechal taka trasa…

  2. Thori pisze:

    Ja nigdy nie wiem na którą godzinę dotrę, ani ile pojadę. I tak jak piszesz: gdzieś się w końcu dojedzie :)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *