Niech moc będzie z tobą

Wielokrotnie na różnych internetowych forach czytałem mniej więcej takie wpisy: „Chcę kupić pierwszy motocykl ale nie wiem jaką moc wybrać. Pomóżcie”. I oczywiście wówczas przez Internet przelewa się fala żądanej pomocy, w której brylują takie kwiatki: „Nie kupuj zbyt małej mocy, bo będziesz żałował. Najlepiej zacznij od pięćsetki”. A zaraz potem: „Co ty gadasz, półlitrowy silnik to dla dzieci jest, to w ogóle nie poczujesz że masz motocykl”. I karuzela kręci się dalej: „750? Przecież to nawet nie ma odejścia. Weź i od razu kup 1100!”. I tak dalej i tak dalej. Nowy, nieopierzony adept motocyklizmu dostaje coraz to głupsze rady od coraz większych idiotów. Z każdą kolejną podpowiedzią gdzieś z tyłu głowy rodzi mu się podejrzenie, że zakup motocykla o pojemności 125 to musi być straszny obciach. Taki wstyd i żenua, że nie ma się ani co przyznawać, ani też taką zabaweczką dla przedszkolaków wyjeżdżać na ulicę. I jeśli ta myśl mu się utrwali to rzeczywiście potem decyduje się na zakup motocykla z dużym silnikiem, którego dosiada i którego nie jest w stanie okiełznać. Na którym samo manewrowanie na parkingu przekracza jego możliwości, a cóż tu dopiero mówić o pokonywaniu zakrętów, czy potrzebie gwałtownego hamowania. Tymczasem dla kogoś kto nigdy przedtem nie jeździł na motocyklu jedynym rozsądnym wyborem jest mała moc. Właśnie po to, by się nauczyć, by się oswoić z kontrolą motocykla i by się go nie bać. Zaś te wszystkie opinie o braku odejścia, przyśpieszenia i o tym, że już po miesiącu będzie się rozczarowanym zakupem to po prostu stek bredni. A nawet gdyby miało w tym być ziarenko prawdy – to lepiej być rozczarowanym zakupem i żyć, niż być tymże zakupem zachwyconym leżąc w plastikowym worku. Na motocyklu o pojemności 125 można się tak samo pięknie zabić jak na jakimkolwiek innym. Ja rozpoczynałem swoją motocyklową przygodę na Hondzie Shadow 125 i wielokrotnie udawało mi się ją rozkulać do 120 km/h na godzinę. Mało na widowiskową kraksę?

Moc silnika jest przyjacielem motocyklisty i owszem, ale pod jednym warunkiem. Że to motocyklista doświadczony. Taki, który już opanował podstawowe techniki jazdy i potrafi korzystać z tej mocy również w sytuacjach zagrożenia. Bo często dzięki mocy, dzięki przyśpieszeniu można czasem uniknąć groźnych sytuacji. Jednak kiedy ta moc znajduje się we władaniu delikwenta, który nie wie co to jest przeciwskręt i jak go kontrolować, to do tragedii droga naprawdę bardzo bliska. Zatem jeśli nosisz się z zamiarem zakupu dwóch kółek to zacznij od czegoś małego. Dopiero kiedy w pełni okiełznasz to małe „coś” pomyślisz o dużym. A samo małe „coś”, może ci na początek zapewnić wiele frajdy i bikerskiej radochy. Tych zaś, którzy ci będą wmawiać, że mała moc to obciach możesz kompletnie olać. Oni często giną pierwsi….

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Niech moc będzie z tobą

  1. Marek SJZ pisze:

    W pełni się zgadzam. Niedoświadczony motocyklita na „litrze” będzie miał piękne odejście. Ale w zaświaty.

    Litr jest dobry — na początek imprezy. Nie do nauki.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>