Jest ich tylko sto – Sokół 1000

Trzy dni temu warszawskie Muzeum Techniki otworzyło wystawę „Wyciągnięte z lamusa. Motocykle ze zbiorów MTiP”. Siedzę właśnie w knajpce kilkaset metrów dalej i wciąż nie mogę pozbierać szczeny z podłogi. Właśnie zobaczyłem po raz pierwszy na żywo Sokoła 1000. Absolutną perełkę polskiego przedwojennego przemysłu motocyklowego. 

W końcówce lat trzydziestych, po dość nieudanych próbach nad konstrukcją polskiego motocykla wojskowego CWS M55, zespół inżyniera Okołowa przystąpił do prac projektowych nad nowym motocyklem. Miał nie powielać błędów poprzednika, mimo iż tamten był wzorowany na motocyklach Harley Davidson i Indian (już wtedy używanych przez Polskie Wojsko). Okołow dłubał, dłubał i wydłubał CWS M111, którego prototypy powstały w 1932, zaś do seryjnej produkcji trafiły rok później. W 1936 roku, na fali olbrzymiej popularności jego mniejszej, cywilnej wersji z silnikiem 600, ten motocykl nazwano Sokołem 1000. Jak wiadomo, od tamtej pory we Wszechświecie skonstruowano jeszcze tylko jedną maszynę godną tej nazwy, a mianowicie Sokoła Millenium, którego można  oglądać w serii „Gwiezdnych Wojen”. Ale wróćmy do jej kultowego poprzednika.

Dolnozaworowa V-ka, z bocznym koszem, potężnymi jak na ówczesne motocykle kołami (ogumienie POS 4,4 x 19),  o masie (z wózkiem) 375 kg, mocy 22 KM przy 4 tys. obr., długości 2270 mm – czyli cudo, które do dzisiaj zachwyca. Zamówienie wojskowe wskazywało, że ma bezawaryjnie przejechać 30 tys. km i osiągać prędkość 80 km/h. Specjalistom Okołowa udało się pobić obydwie te wartości. Spokojnie ciągnął 100 km/h, a o bezawaryjności niech najlepiej zaświadczy fakt, że podobno pod tym względem bił na głowę ówczesne  harleje ujeżdżane przez polskich żołnierzy. Był wyjątkowo odporny na wertepy i inne drogowe niespodzianki. Wersja cywilna kosztowała wówczas 4200 zł, czyli mniej więcej tyle, co nowy, mały samochód. Ale pamiętajmy, że ówczesne prawo (kurde, gdzie te czasy) celem wspierania polskiego rynku pozwalało na 20% odpis od podatku dochodowego za zakup dowolnego polskiego pojazdu.

Niestety, historię produkcji tego motocykla skutecznie przerwała II wojna światowa. Po niej wrócono jeszcze do tej marki, ale już w wersji o pojemności 125, by w 1950 r. zastąpić ją SHL-ką. No cóż… łza się w oku kręci. Jedno jest jednak pewne – jeśli jeszcze nie widzieliście, to koniecznie trzeba zobaczyć ten motocykl na żywo – tym bardziej, że podobno zostało już ich tylko jakieś sto sztuk.
Na wystawie w Muzeum Techniki, obok Sokołów stoją też WSK-i, SHL-ki, WFM-ki, Junaki itd., itp., zaś sąsiedniej sali wystawiają motocykle zagraniczne. Warto tam zajrzeć, żeby na gorąco przyjrzeć się szczególnie jednemu modelowi – otóż stoi tam legendarny Harley Davidson WLA. No cóż – przy Sokole 1000 wygląda raczej jak bida z nędzą…

Na zdjęciach Sokół 1000 (foty zrobiłem za pozwoleniem muzealników):

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „Jest ich tylko sto – Sokół 1000

  1. Paul pisze:

    Panie Jarku.
    Jak będzie Pan w okolicach Wrocławia, to polecam zajrzeć do muzeum motoryzacji Topacz. Zapewniam, że szczęka ponownie opuści swoje miejsce :).
    A gdy Pan będzie w tych okolicach, to zapraszam na piwko.
    Paul

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *


* Copy This Password *

* Type Or Paste Password Here *

35 Spam Comments Blocked so far by Spam Free Wordpress